czwartek, 13 listopada 2014

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 2 : Za dużo. Cz.2

Wiem trochę głupio zrobiłam z tymi częściami,ale nie miałam czasu aby pisać szczerze. Notki będą się pojawiać w weekendy,jak będę miała czas to może w tygodniu też będę wstawiać. Jeszcze zobaczę.Miłego czytania:).
____________________________________________
Patrzyłam,na sufit instytutu ,zastanawiająca się z którego weku pochodzą malunki,kiedy usłyszałam szczęk otwierających się drzwi z bólem odwróciłam się w ich stronę. Ujrzałam,dziewczynę w moim wieku o gęstych blond włosach i kasztanowych oczach. Od razu,zaczęłam jej zazdrościć cery bez skazy,lekko opalonej.Minimalnie się malowała, ja nigdy nie mam na to czasu ani ochoty.Ma na sobie czarny t-shirt,rurki a także botki na koturnie, tego samego koloru,co ubrania. W rękach trzyma czarne ubrania,chyba dla mnie. Podeszła do mojego łóżka ,z obojętnym wyrazem twarzy. Widocznie,nie cieszy ją fakt że musi mi usługiwać.
-Twoje ubrania - oznajmiła kładąc ubrania i buty na stolik obok łóżka.
-Dziękuje, jestem Mari-podziękowałam i przedstawiłam się. Próbując usiąść, tak aby nie bolało,co jednak mi nie wyszło.
-Zuzanna mi mówiła kim jesteś wiedźmo,ja jestem Anastazja Velc- opowiedziała krzyżując ręce na piersiach. Pierwszy dzień, a ja już wiem na kogo , na pewno powinnam uważać.Spojrzałam na nią podnosząc brwi,zignorowała mnie.
-Ubieraj ,się Zuzanna chce cię widzieć , czekam na korytarzu.-powiedziała arogancko idąc w stronę drzwi. Odprowadziłam ją nienawistnym wzrokiem.
-Nie jestem, wiedźmą!-krzyknęłam za nią.,zwieszając nogi z łóżka.
-Chyba!-dodałam ciszej biorąc,do ręki czarny stanik czy oni nie uznają innego koloru niż czarny!  Ubrałam się, w czarny struj i wyszłam z  pomieszczenia, Anastazja czekała tak jak mówiła. Korytarz, nie miała końca , pochodnie wisiały w równych odstępach,w korytarzu nie było ani jednego okna a sufit spowijały ciemności. Musiałam,wnet biec aby zdążyć za Anastazją.Szłyśmy, w ciszy która mi szczególnie nie przeszkadzała ,ale jak widać Anastazji tak, bo odezwała się jako pierwsza.
-Współczuję, z powodu mamy.-powiedziała patrząc na nie zza ramienia. W jej wzroku było coś dziwnego czego nie potrafię odszyfrować. Przyprawiało mnie to, o niemały nie  pokój.
-Dzięki?-opowiedziałam nie pewnie . Wkładając ręce do kieszeni spodni i zaciekawił mi jeden fakt.
-Co tu robisz?-zapytałam się jej. Z natury zawsze byłam ciekawska,ale teraz się zastanawiam czy to był dobry pomysł, kiedy Anastazja odwracając się w moją stronę przystanęła.
-Co?-zapytała chyba nie rozumiejąc.
-W instytucie,dlaczego się tu znalazłaś ,bo nie jesteś spokrewniona z...-przerwała mi nim zdążyłam dokończyć, co mnie lekko zirytowało. Stanęłam obok niej.
-Z Zuzanną nie,to moja jakby opiekunka od kiedy zamieszkałam w instytucie,jest dla mnie jak matka.Chociaż niema swoich dzieci.-powiedziała przerywając mi.  Uśmiechnęła się,co wydało mi się spowodowane wzmianką o Zuzannie.Musi być dobrą kobietą.
-Rozumiem.- odburknęłam nie wiedząc,co powiedzieć.Ruszyłyśmy dalej,znów zapadła cisza,której jak widać potrzebowałam aby to ogarnąć.
_________________________________
Anastazja,zostawiła mnie jak mówiła przed drzwiami do biblioteki,gdzie czekała na mnie pani Zuzanna.Otworzyłam ciężkie mahoniowe drzwi z wyrzeźbioną płaskorzeźbę przedstawiającą anioła  trzymającego w rękach miecz i kielich.Biblioteka , jest ogromna do centrum pomieszczenia prowadzą schody kierujące w dół. Podłoga i ściany są z marmuru a meble w tym pomieszczeniu są z tego samego drewna co drzwi.Siedzenia,są obite zieloną skórą,na jednym fotelu znajdujący się niedaleko kominka, siedzi pani Blacksnow . Podeszłam do niej.
-Chciała mnie pani widzieć?-zapytałam niepewnie siadając na fotelu przed nią.
-Tak,mów mi po prostu Zuzanno, tak jak wszyscy . Kark,jeszcze boli?-zapytała z matczyną troską.Boli,ale mniej niż w południe,ale jednak.
-Trochę-odpowiedziałam, próbując wygodnie usiąść.
-Proszę, wypij-wskazała na kubek,z biała cieczą stojący na stoliku.Wzięłam , jeszcze ciepłe naczynie i powąchałam zawartość.Pachniało miętą,miodem i czymś czego nie znam,wzięłam łyk.Napój o konsystencji mleka o gorzko/słodkim smaku uśmierzył ból.
-Pomogło?-zapytała się mnie , zabierając mi kubek i odstawiając go na miejsce.
-Tak,dziękuję. Dlaczego pani chciała mnie widzieć?-zapytałam patrząc na nią z zaciekawieniem.
-Chodzi,o twój dar jest dość niezwykły-powiedziała spokojnie i ostrożnie,tak jak by się bała że mnie skrzywdzi.
-Ale,ja sama dużo o nim nic nie wiem, szczerze mówiąc to praktycznie nic-odpowiedziałam.Patrząc prosto w jej oczy.
-Rozumiem,moja w tym głowa aby pomóc ci się z nią zapoznać i zapanować nad wizjami.-powiedziała i wstała podeszła do kominka. Nagle,wzięło mnie poczucie smutku.
-Mogła bym , pojechać na farmę?-zapytałam a Zuzanna się na mnie spojrzała...                       

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 2 : Za dużo. cz.1

Obudziło mnie,ostre światło południowego słońca. Czułam się wypoczęta jak nigdy dotąd.Otworzyłam oczy,ale to co ujrzałam nie było sufitem z mojego pokoju.Pomalowany przez Matta,na mój ulubiony niebieski kolor, tylko wysoki ,spadzisty taki jaki jest w kościele,z malowidłami aniołów,świętych ,itp. Momentalnie ,usiadłam i poczułam rozrywający ból z tyłu głowy. Krzyknęłam cicho,ale echo i tak się rozniosło po długim pomieszczeniu , z dwoma rzędami łóżek przy ścianach pokryte białą pościelą taką jaka, jest w szpitalu.Przez duże i wysokie okna,z witrażami wpadało kolorowe światło, to miejsce coraz bardziej przypinało mi kościół. Usiadłam,zwieszając nogi z łóżka,choć mój kark protestował jak tylko mógł.Usłyszałam strzyknięcie otwartych drzwi i ich zamykanie.Zaraz obok mnie, pojawiła się kobieta w czarnym swetrze,spodniach i butach na grubym obcasie. Ma kruczo czarne włosy,zielone oczy i przerażając bladą cerę.
-Połóż, się dla swojego dobra.-powiedziała kojącym głosem,a ja ją posłuchałam wygląda na kobietę w średnim wieku.Wtedy zobaczyłam jej towarzysza,mężczyzna o sinej skórze,zeszytych ustach,a zamiast oczu  miał tylko dwa wgłębienia,na jego skórze widniały dziwne atramentowe znaki taki same jak u kobiety.Jest ubrany w pergaminowe szaty. Zbladłam na jego widok ,ale się nie bałam.
-Nie bój się,to brat Marco jest cichym bratem. Ja jestem Zuzanna Blacksnow (wymyśliłam se ,a co.)prowadzę ,ten instytut-powiedziała pani Blacksnow z uśmiechem na twarzy.
-Nie boję się, ja nazywam się Maribella Shedoł- powiedziałam,zakrywając się kołdrą.''Pamiętasz,co się wczoraj stało?''Zapytał mnie głos w głowie,chyba należy do brata Marco,ale jak to możliwe?Niestety pamiętałam.
-Mama...-głos mi się załamał.
-Współczuję ci.-powiedziała pani Blacksnow ,kładąc rękę na moim ramieniu.
-A,co z Lili?-spytałam nie pewnie.''Nic,jej nie jest wróciła do swojego stada.''powiedział brat Marco w mojej głowie,co przyprawiało mnie o dziwne uczucie którego nie jestem w stanie opisać.
-Stada!?-zapytałam zdziwiona i zaskoczona.
-Twoja,przyjaciółka jest wilkołakiem nie wiedziałaś o tym?-zapytała mnie kobieta z lekkim zdziwieniem.
-Lili,wilkołakiem przecież one nie istnieją...Ałł - powiedziałam siadając czy wywołałam ból.''Istnieją''zapewnił mnie głos zakonnika.
-Wilkołaki,wampiry,ferie,wróżki,czarodzieje,syreny istnieją a ty , jesteś jedną z nich - oznajmiła mi poważnym głosem pani Zuzanna.
-Ja,ja jestem zwyczajną dziewczyną -nie dowierzałam to już dla mnie za dużo.  Właśnie straciłam matkę,a oni mi gadają że nie jestem człowiekiem. Za dużo nawet jak na 16 latekę."Ale, twoje sny nie są prawda ?" zapytał się mnie brat Marco,od tego że grzebał mi     w myślach,zaczyna mnie  głowa boleć. Miał racje moje  sny nie są normalne,śniło mi się to kiedyś ,ale wtedy tego nie rozumiałam teraz też nie.
-Tak.-odpowiedziałam patrząc na swoje zakryte nogi.Nagle poczułam się zmęczona. To musi być sen, zaczęłam sobie wmawiać bez przekonania. Wiedziałam,że to co się wczoraj stało to nie był sen , moja mama nie żyje, Lili jest wilkołakiem, a ja...
-a ja, kim jestem?-spytałam patrząc to na cichego brata , to na panią Zuzannę, pogubiona w tym wszystkim.
-Jeszcze nie wiemy-odpowiedziała mi spokojnie ciemno włosa kobieta.''Według mnie,jesteś jakimś rodzajem czarownik,ale nie wiadomo jakim ''. Oznajmił mi brat Marco. Westchnęłam,oswajając się z tym wszystkim.
-Rozumiem,co teraz ze mną?-zapytałam znużona ,spoglądając na panią Blacksnow. Która,zastanawiała się widocznie nad odpowiedzią.
-Możesz, zostać w instytucie tak długo jak to będzie potrzebne-powiedziała z czułym uśmiechem i pogłaskała mnie delikatnie po głowie.
-Dobrze,zostawicie mnie samą jestem zmęczona.-powiedziałam znużonym głosem, a ci bez słowa wyszli, a mnie zaczęło dręczyć pytanie. Kim ,tak naprawdę jestem?
_____________________________
 Druga część, będzie jutro albo w czwartek.

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 1 : Koszmar.

Obudziłam się, po raz kolejny tej nocy, cała spocona. Zastanawiałam się, czy jeszcze w ogóle zasnę. Dlaczego te sny, a raczej koszmary, są aż tak realistyczne i dlaczego mnie nękają? Nie oglądam horrorów , nie interesuję się niczym, co jest z nimi związane, a jednak.
Przetarłam zamglone oczy i spojrzałam na budzik, który leżał na mojej szafce nocnej.
- Trzecia dwadzieścia. No, świetnie- powiedziałam załamana, zakrywając oczy rękoma. Dobrze, że to wakacje, mogłam sobie pospać w dzień. Ułożyłam się do snu z nadzieją, że zasnę. Nadzieja minęła wraz z momentem świtu.
Teraz tylko czekałam, aż zajrzy do mnie mama i pozwoli mi spać do południa. Przyszła o dziewiątej.
-Mari, wiem, że nie spałaś całą noc, ale proszę cię, wstań-poprosiła, załamując mnie do końca.
-Po co?- zapytałam lekko znużonym glosem.
-Pojedziemy na wycieczkę-powiedziała radośnie.
-Gdzie?- zapytałam podejrzliwie, patrząc na moją piękną mamę.
- Mały wypad z miasta nam nie zaszkodzi- odpowiedziała z uśmiechem.
-Gdzie?- powtórzyłam, nie ustępując.
-Na farmę Matta- odpowiedziała mama. A gdzie by indziej? Mama i Matt znają się od... Sama nie wiem, od jak dawna, ale nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego, jako przyjaciela rodziny.
-Aha, a Lili może też pojechać?-zapytałam, kładąc się na boku. Wiedziałam, że mama się zastanawia.
-Dobrze, zaraz zadzwonię do Becky i zapytam się, czy Lili może z nami pojechać-powiedziała i wyszła, a ja wstałam. Uszykowałam sobie ciuchy i udałam się do łazienki. Zimny prysznic pomógł, już nie byłam aż tak zmęczona.
W salonie czekała na mnie mama z koszem piknikowym.
-Matt nie jedzie?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Nie, ma coś do załatwienia- odpowiedziała, zdejmując kluczyk z wieszaka i wyszłyśmy z mieszkania. Podjechałyśmy po Lili, której dawno nie widziałam, ponieważ przeniosła się do szkoły z internatem, sto kilometrów od miasta.
Ruszyłyśmy w pół godzinną podróż na farmę.
_____________________
Po dotarciu na miejsce mama postanowiła ugotować coś do jedzenia, a ja i Lili poszłyśmy nad rzekę, która płynie za murowanym, starym domkiem, jednym z tych, które rzadko się widuje w tej okolicy. 
Matt kupił farmę trzy lata temu od, już sędziwego, pana, który miał zamieszkać u córki. Lubię tu przyjeżdżać z Mattem , mamą i czasem z Lili. Mam stąd fajne wspomnienia.
-Dalej!- pośpieszyła mnie Lili, pchając lekko  do przodu.
-Idę, idę, nie popędzaj mnie-powiedziałam, przyspieszając trochę w dół zbocza, ale i tak Lili wchodziła mi na pięty.
Usiadłyśmy na dużych głazach i rzucałyśmy kamienie w stronę rzeki, licząc, ile razy odbijają się od tafli wody.
- Czy koszmary wciąż cię nękają?-zapytała się mnie, rzucając kamieniem w wodę. Spojrzałam na moją rudowłosą przyjaciółkę i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Niestety- odpowiedziałam, wzdychając.
-Współczuję ci, Mari- powiedziała dość smutno. 
Siedziałyśmy w ciszy przez kilka minut.
-Wciąż jesteśmy przyjaciółkami?-zapytałam się jej. Spojrzała w niebo i się zaśmiała.
-Jasne- odpowiedziała po chwili. Zepchnęła mnie z głazu. Spadłam na piaszczystą plażę. Podniosłam głowę i ujrzałam dym, unoszący się znad wzgórza. Lili też patrzyła w tamtą stronę z osłupieniem.
-Mama!- krzyknęłam, zerwałam się z miejsca i zaczęłam biec w górę zbocza. Lili ruszyła za mną.
Stanęłyśmy jak wryte, patrząc na płonącą chatkę, oraz na postacie, które kręciły się wokoło. Potwory o mackach zamiast nóg i rąk, bezkształtne, pokryte śluzem i wrzodami. Lili wrzasnęła ze strachu, czym zwróciła uwagę bestii na nas.
-Lili, Lili uciekajmy!- krzyknęłam, płacząc, szarpiąc przyjaciółkę za ramię.
Chciałam z głębi duszy zawołać mamę, ale wiedziałam, że to nie pomoże. Moja mam nie żyje! Zginęła! Te obrzydliwe stwory ją zamordowały...
Lili mnie posłuchała i zaczęłyśmy biec w dół, w stronę głazów. Monstra biegły za nami, warcząc i skrzecząc przeraźliwie. Koszmar na jawie. Obróciłam się, aby zobaczyć ostre jak brzytwa kły jednego z tych obślizłych potworów, ociekających żółto-zieloną wydzieliną.
Lili się potknęła, a ja wpadłam wprost na nią. Sturlałyśmy się na skały. Uderzyłam się w tył głowy. Ostatnim, co ujrzałam, nim moje oczy spowiła ciemność, były zbliżające się długie, czarne pazury i tajemnicze, jasne światło. Zemdlałam.
_____________________________________
Mam nadzieje, że nie popełniłam aż tak dużo błędów. Następna notkę, wstawię za parę dni.           

środa, 22 października 2014

Prolog

Wiem, że to nie jest środa ani sobota ale 1 rozdział chce dać w środę lub sobotę . Podsumowując będę pisała historyjkę ale czasem będę dawać krótkie opowiadania i posty na jakiś tam temat. Jeszcze zobaczę. Miłego czytania.
_________________________________
-Mamo, boje się-powiedziała przerażona, sześcio letnia dziewczynka,tuląca się do boku mamy.
 -Nie bój się , to tylko zły sen-kobieta odpowiedziała kojącym głosem, głaskając brązowe włosy córki. Choć sama wiedziała,że to kłamstwo. Martwiła się tym, że jej córka coraz częściej budzi się w środku nocy z krzykiem i płaczem. Wmawiała dziecku, że to tylko koszmary, gdy dziewczynka opowiadała ,co widziała w śnie. Istoty  w czerni ,z świecącą bronią w rękach, potwory z setkami macek , ostrymi kłami i pazurami. To, co widziała było prawdziwe,choć Eleanor wolałaby, aby jej mała córeczka trzymała się od tego wszystkiego z daleka. Kobieta spojrzała na ,śpiącą już ,Mari i z czułością odgarnęła jej kosmyki włosów z oczu
- Śpij, moja mała księżniczko 
Maribello- wyszeptała i sama położyła się do snu. Obok swojego największego skarbu, którego nie da skrzywdzić nikomu ani niczemu...
________________________
Krótkie wyszło,wiem. Przepraszam za błędy. Krytykę przyjmuje ale miłe komentarze są także miło widziane.

piątek, 17 października 2014

Opowiadanie nr.1 :Wypadek

Oto moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje że się spodoba i  z góry przepraszam za błędy ortograficzne i  interpunkcyjne. Miłego czytania.
___________________________________
-Lili,lili wstawaj !- krzyknęła , szturchając ramie przyjaciółki-Jeszcze moment-brukneła przykrywając się kordłą po same uszy.-Lili jest 7:40 spóźnimy się do szkoły-tym razem poskutkowało wyskoczyła z łóżka nim ta się zoriętowała-Czemu mnie nieobudziłaś!...-warkneła wyrzucając ubrania z szafy i wtedy ją olśniło-...zaraz jest 21 lutego ferie. Mara, jesteś wredna wracam do łóżka-powiedziała idąc w stronę łóżka-Nie, ubieraj się idziemy na wycieczkę górska-opowiedziała Mara zabierając jej kordłe-Bo,mi się chce-powiedziała ironicznie wtulając twarz w poduszkę-Ruszaj się,umówiłyśmy się na ten wypad już tydzień temu- powiedziała Mara spychając blądynke z łóżka. Lili się poddała. Wstała z podłogi, wybrała rzeczy do ubrania i poszczła się ubrać do łazienki. Mara usiadła na łóżku przyjaciółki zawsze jej się dziwiła jak można mieszkać w takim bałaganie ale według Lili jest porządek. Zawsze ją korciło aby jej tu pospprzątać ale bała się co znajdzie a po swojej przyjaciółce mogła spodziewać się wszystkiego.
             *******************
Lili wyszła z toalety po 20 minutach i zaczeła pakować niezbędne rzecz do plecaka. Mara się jej dziwiła że tak sprawnie wszystko znalazła. Zeszły na dół na śniadanie które przygotowała mama Lili-gdzie,chcecie pujść?-zapytał się ich ojciec Lili który wraz z tatą Mary są ratownikami górskimi-jeszcze nie wiemy skłamała Mara. Chciały pujść czarnym szlakiem który jest dość niebezpieczny ale i bardzo malowniczy.Lili spojrzała na przyjaciółkę ale nie zaprzeczyła. Zaczęły jeść naleśniki i rozmawiać z rodzicami Lili o bezpiecznym zachowaniu w górach. Po zjedzeniu sytego śniadaniai ubraniu się w ciepłe kurtki,kozaki itd. Ruszyły przez wioskę w stronę szlaków. Zatrzymały się na rozwidleniu-Którędy?-zapytała Lili Mary  wskazała na czarny-Czy ja wiem, Mara tata mówił że droga obok wodospadu jest oblodzona-powiedziała Lili zaniepokojona pomysłem przyjacióki. Mara chciała pokonać ten szlak aby udowodnić ojcu że potrafi sama i że może pujść na kurs dla ratowników górskich w których można brać udział od 18 roku życia a jej brakuje parę miesięcy-Słyszałam co twój tata mówił idziemy-zapytała Mara o  Lili niechętnie pokiwała głową , że tak. Wolała iść z nią niż żeby puścić ją samą.
         ***********************
Szły pod kamieniste zbocze a Lili miała coraz większe przeczucie że to jest zły pomysł ale wiedziała też , że Mary nie przekona. Podąrzała za przyjaciółką  aż dotarły do wodospadu i doliny gdzie płynęła rzeka 50 metrów pod ścierzką. Tata Lili miał racje ścierzka jest zamarznięta-Mara,ja dalej nie ide-powiedziała zatrzymując się na początku ścierzki-Jak,tam chce...!-poślizneła się na lodzie i straciła równowage-Mara,złap się mnie!-krzykneła ale niezdąrzyła Mara spadła w przepaść Lili była tego jak swojego imienia nie było tam żadnej skały na którą mogła spaść. Z płaczem osunęła się na ziemie mówiąc imię przyjaciółki. Siedziała tam nie wiedziała sama ale zapadł zmrok. Wydawało jej się że słyszy głos taty spojrzała w bok i oślepił ją blask latarki-Lili, gdzie Mara-zapytał klękając przy córce-ona,ona spadła chciałam jej pomuc ale niezdążyłam. Przeprasza mapie oddział a i uniosła się płaczem-Wracajmy-powiedział i poszli.
       ***********************
         5 miesiące później
Lili weszła do domu po pierwszym kursie na ratownika. Zawsze myślała że będzie chodziła na nie wraz z Marą lecz stało się inaczej. Ciało Mary było szukane przez 2 tygodnie bo nikt niewierzył że przeżyła nawet jej rodzice i rodzeństwo które niepogodziło się z jej stratą tak jak wszyscy Mara była lubiana i karzdy ją przynajmniej kojarzył tak jak Lili. Sama niewiedziała czego bardziej współczuła rodzicom Mary tego że stracili córke, czy tego że niemogli jej pochować i się porzegnać. Usiadła na fotelu przed kominkiem i patrząc na ogień wspominała żywiołową przyjaciółkę .
___________________________
Mam nadzieje że się spodobał post. Jeśli jakieś pytania to oto mój ask. @CzArNa4454 . Miłego weekendu.

środa, 15 października 2014

Film

21 listopada czyli za miesiąc z kawałkiem. Odbędzie sie ogolno swiatowa premiera filmu  trzeciej czesci trylogii "Igrzyska Smierci: Kosogłos cz.1". Ja i moje przyjaciołki niemozemy się doczekac:). Pierwsze dwie czesci są niesamowicie wyrezyserowane,oddają w pełni historie ktore są napisane w ksiązkach(co czasmi wychodz niestety srednio.). Teraz juz 17 letnia Katniss Everdeen staje się znakiem rozpoznawczym rebeliantow(rzeczonym kosogłosem) ktorzy walczą przeciwko władzy Kapitolu nad dystryktami. W raz z pomocą ludzi z  13 dystryktu i swoich przyjaciół  Katniss chce  obalić władze prezydenta Snowa i zakonczyc organizowanie głodowych igrzysk(mniejsza, ze teraz mam dziwne skojarzenia z durzynkami !! ). Ci którzy czytali wiedzą a ktorzy nie, niebede zdradzac.
______________________________
Proszę o komentarze. Krytykę też przyjmuje. Dzięki :)